Kurioza sądowe to miejsce, w którym
nie oszczędzę tych,
co powinni, a nie robią,
nie widzą i nie słyszą
dla świętego spokoju
lub dla jakiejś "wyższej sprawy"

będę walczyć z głupotą ślepotą
i pomagać tym, co padli ofiarą najpierw przestępców,
a potem... wymiaru sprawiedliwości



wtorek, 11 maja 2010

Kurator "dobra rada"


Sąd rodzinny postanowił, że naszą rodzinę będzie nadzorował kurator. Minęło już bardzo wiele miesięcy od tamtej decyzji, a ja wciąż nie rozumiem jego roli, co gorsza również powodu jego wyznaczenia.
Domyślam się takiego powodu: Dzwoniłam na policję niemal za każdym razem, kiedy dzieci nie wróciły po wizycie u ojca, zlożylam doniesienie o pobiciach. Pani z wydziału prewencji poinformowala mnie, że dużo tego i wysyla wniosek do sądu rodzinnego z prośbą o wgląd, bo dzieje się w tej rodzinie cos zlego. Cóż za pomoc!!!

No więc mamy kuratora. (A mój byly malżonek ma w kuratorze doskonale źródlo informacji o nas, o tym co robimy, gdzie wyjeżdżamy na weekend itd. i zawsze jakims "zbiegiem okolicznosci" pojawia się tam, gdzie my. Nie muszę chyba pisać, jakie konsekwencje mają takie spotkania?).
Mamy więc wizyty kuratora co miesiąc - o różnych porach, bez zapowiedzi. Kuratorzy się zmieniają co kilka miesięcy. Pierwsza byla "cool". Przychodzila zawsze z zestawem "dobrych rad":

- "Niech pani uderzy się mocniej, tak, żeby zostaly siniaki na dlużej niż tydzień, od razu go pani zalatwi! Ja tak zrobilam, pech chcial, że niefortunnie się uderzylam o kant stolu i nabilam sobie "limo" pod okiem. Zalożylam bylemu sprawę karną i pozbawilam go wszystkiego: majątku, dzieci plus zakaz zbliżania się do nas".

Ja nie mialam takiego "szczęcia" i nie uderzylam się o kant stolu. Mam za to kolejnego kuratora, tym razem ciut nadgorliwego. Przychodzi częsciej niż musi, dzwoni, każe się spowiadać ze wszystkiego ("niech mi pani zaufa, ja chcę pomóc"), a kiedy zapytalam go, dlaczego do nas przychodzi, jak rozumie postanowienie sądu "o wglądzie w sytuację rodziny", odpowiedzial:
- "Niech mnie pani nie bierze pod włos! Jak przeczytam postanowienie sądu, to pani powiem".
- Ale niech pani powie wlasnymi slowami - nalegam - musi pani wiedzieć, nad czym pani sprawuje kuratelę.
- "Jak przeczytam postanowienie sądu. Nie chcę sobie narobić problemów, jak powiem źle".
NO WIĘC PANI KURATOR NIE WIE, PO CO DO NAS PRZYCHODZI.
Ciekawe czy wysoki sąd to wie...?

sobota, 8 maja 2010

NIEBIESKA KARTA

To ciekawa historia, bo kiedy odebrałam wezwanie na przesłuchanie, już było po jego terminie. Zadzwoniłam do policjanta, który się podpisał pod wezwaniem, a ten mi powiedział, że zmienił się policjant prowadzący sprawę i żeby się z tym drugim umawiać. Umówiłam się więc i za jakieś 3 dni miałam WRESZCIE zeznawać.

W przeddzień zeznań ok. 22.00 odwiedził mnie dzielnicowy z jakimś drugim policjantem mówiąc, że będą mnie na przesłuchanie silą doprowadzać, jeśli się nie stawię na termin wyznaczony na wezwaniu, które wlanie ze sobą przynieśli. "Burdel tam macie siostrzyczki" - pomyślałam sobie złośliwie i postanowiłam od tej pory wszystko załatwiać PISEMNIE, za potwierdzeniem.

Panu dzielnicowemu spojrzałam głęboko w oczy (udawał, że nie pamięta, że kilka miesięcy temu był u mnie w domu, a ja prosiłam o założenie niebieskiej karty. Tłumaczył mi wtedy, że mi nie przysługuje, bo już nie zamieszkuję z mężem. Bałam się wtedy wyjść na ulicę, groził mi śmiercią, porywał dzieci - pamięta pan?).

Policja Prokuratura Sądy

W miesiącu, w którym zlożylam doniesienie do prokuratury i sądu rodzinnego zadziało się tyle, że mogę się założyć - nie uwierzylibyście, gdybym je wszystkie wymieniła...

Opowiem może o prokuratorze:
Wchodzę do pokoju, najarane fajkami, aż ciemno, facet ma zęby koloru gliny i nie więcej niż 35 lat. Z miejsca mnie uprzedza:
- Będę musial tę sprawę umorzyć.
- Ale jak to?!?! - pytam. Nawet mnie pan nie przesluchal, swiadkowie, dowody...
- Gdyby pani byly mąż byl pijakiem, albo chociarz zwyklym czlowiekiem, a nie prawnikiem, już by siedzial. - przerwal mi pan prokurator.
-Panie prokuratorze, to jak ja mam żyć??? Co będzie z moimi dziećmi? Pan ma obowiązek, to są przestępstwa scigane z urzędu!!! - próbuję przekonywać.
- To niech pani zbierze trochę więcej dowodów: sprowokuje go, żeby dostala pani ponad 7 dni niezdolnosci do pracy, a jak wydzwania do domu, do pracy, na komórkę, to odbierać na 10 sekund i odkladać sluchawkę.
- Ale co to ma wspólnego z zarzutem, z którym przyszlam do prokuratury??? Zgodnie z art. i par. że każdy ma obowiązek, jesli choć podejrzewa, powiadomić policję, prokuraturę, sąd rodzinny o tym, ze dziecko może być krzywdzone. Wielka akcja trwa, plakaty, ulotki, telefony zaufania. Moje dzieci zostaly skrzywdzone, a pan mi mówi, że ja mam go prowokować, żeby mnie mocniej pobil?!!??!!!
- No, może wtedy latwiej będzie zarzuty mu postawić... To latwiej udowodnić, swiadków nie trzeba.
ZOSTAWIAM BEZ KOMENTARZA